.......jakoś mi tęskno za widokiem morza za oknem.
To widok morza z ostatniego wieczoru pobytu w Dziwnówku.
.......jakoś mi tęskno za widokiem morza za oknem.
To widok morza z ostatniego wieczoru pobytu w Dziwnówku.
To był szalenie krótki pobyt nad polskim morzem. A wszystko przez to, że polski bank, w którym moja córka ma konto złotówkowe nie ma swej filii w Słubicach, do których z Berlina jest przysłowiowy rzut beretem czyli szosą 105 km, a do tego można się przewlec samochodem ewentualnie dowlec się pociągiem regionalnym do Frankfurtu nad Odrą a stamtąd regularnie co godzinę kursuje autobus miejski do Słubic. Niestety najbliższa Berlina filia owego Banku w którym córka ma konto jest w Szczecinie, więc córka wymyśliła, że w tym układzie "wyskoczymy" wszyscy razem nad morze.
A że nasz MATURZYSTA już zdał wszystkie egzaminy maturalne, a 8 i 9 b.m. to były tu dwa dni świąteczne więc "wyskoczyliśmy" nad morze samochodem, tym razem padło na Dziwnówek. W owym Dziwnówku wybudowano "cichcem" kompleks budynków, w których można kupić mieszkanie, które można np. wynajmować "letnikom" ewentualnie można w nim mieszkać cały rok. Właścicielem większości jest firma Porta Mare i u niej wynajęliśmy apartament , czyli dwupoziomowe mieszkanie, w którym na wyższym poziomie były trzy sypialnie, łazienka, toaleta oraz......sauna, a pół piętra niżej był przestronny salonik, do którego schodziło się "wewnętrznymi, drewnianymi schodami z części sypialnej do części dziennej owego mieszkania.
A to ten pokój dzienny - jak widać na stoliku panoszył się laptop, bo i córka i zięć pracowali tego dnia zdalnie. W ramach wyposażenia jest tu szafa ubraniowa (której nie sfotografowałam), bardzo wygodna rozkładana kanapa, szalenie wygodny i rozleniwiający fotel obrotowy (moje ciche marzenie) szklanki, filiżanki, woda mineralna gazowana i nie gazowana, komplet szklanek i kubeczków, czajnik typu dzbanek elektryczny i zlewozmywak i dostateczna ilość szafek z półkami by te dobra pochować., firmowym mydłem w płynie i również firmowym balsamem do rąk. Jest tu również całkiem spora mikrofalowa kuchenka a na wprost kanapy płaściutki telewizor o porażającej jak dla mnie wielkości. Pokój jest z balkonem i a druga ściana ma okno od sufitu do podłogi, więc właściwie cały czas widzisz morze i plażę. No i było też pełno wymiarowe lustro, które było drzwiami do tej szafy ubraniowej.
Następnego dnia pogoda była naprawdę dobra, ale woda była cholernie zimna i kąpali się głównie ci co posiadali piankowe kombinezony dla płetwonurków , co odważniejsi dreptali boso brzegiem plaży i nawet pozwalali by ta lodowata woda zamoczyła im stopy. Ja w każdym razie do nich nie należałam.
Co do wyżywienia - jak dla mnie było to optymalne rozwiązanie - czyli były śniadania i obiado-kolacje. Obydwa posiłki były wydawane systemem barowym - czyli brało się talerzyk i krążyło wzdłuż szalenie długiego bufetu, na którym był naprawdę ogromny wybór tego co się przeważnie je na wymienione posiłki. Śniadania były od 8,00 do 9,30. Wybór był naprawdę imponujący, a najeść można było "po uszy" bo nikt nic nikomu nie wyliczał - był przeogromny wybór wszystkiego i to zarówno rano jak i wieczorem z okazji kolacji. Oprócz tego, jeśli ktoś miał ochotę, to mógł jeść w restauracji z obsługą kelnera. My wybraliśmy system bufetowy, czasem obie z córką krążyłyśmy kilka razy jeśli coś nam szalenie zasmakowało. Obaj moi wnukowie też byli zadowoleni.
Bardzo mi się pobyt w tym Porta Mare podobał, mieszkaliśmy na 11 piętrze. Z fajnych rzeczy muszę dodać, że w każdej łazience jest suszarka ręczna do włosów, w łazience w kabinie prysznicowej są firmowe dwa rodzaje szamponu do włosów, oczywiście każdy dostaje do swojej dyspozycji 1 ręcznik duży, taki kąpielowy i drugi, taki "normalny". No i nie wiem po co ja taszczyłam stąd swoje 2 ręczniki.
W dniu przyjazdu trafiliśmy na koncert jazzowy, następnego wieczoru to był jakiś mecz wyświetlany na takim "telewizorze", że myślałam, że to ekran kinowy.
Po raz pierwszy jechałam na "dalekiej trasie" samochodem z napędem elektrycznym - tym razem udało się nam wypożyczyć jakiś amerykański model, więc było nam bardzo wygodnie. Bagażnik szalenie pojemny, a z tyłu jak zwykle siedziałam z wnukami i było nam naprawdę bardzo wygodnie. A "szpulował" ten samochód naprawdę szybko no i fajnie, bo się nie słyszy pracy silnika. No i po raz pierwszy w życiu byłam na stacji tzw. szybkiego ładowania, czyli trwało to chyba pół godziny.
Byłam naprawdę mile zaskoczona tym Dziwnówkiem, bo kiedyś była to szalenie zapyziała mieścina, a teraz kurort- tak samo Dziwnów. Z tym, że jak zauważyłam sporo mieszkań, które są w budynkach położonych stosunkowo blisko plaży ma na oknach tablice tablic z napisem "do sprzedania".
Dziś gdy już byliśmy blisko Szczecina zaczął padać deszcz i gonił za nami z przerwami aż do samego Berlina.
Aż mi szkoda, że jutro rano nie zobaczę z samego rana, nim wstanę z łóżka, plaży i morza.
Miłego tygodnia Wszystkim!
........ niemy świadek moich codziennych wędrówek. A ile pszczółek było w okolicy tego różanego krzaka! To taki malutki fragment przydomowego trawnika, ogrodzony głównie dlatego, że w tym budynku jest przedszkole (bardzo nieduże). Gdy tylko jest dobra pogoda dzieciarnia wędruje do niezbyt odległego Volks Parku, w którym spędza większość każdego pogodnego dnia. W okolicy mojego miejsca zamieszkania jest sporo takich "miniaturowych" przedszkoli i żłobków. Oczywiście nie są to placówki darmowe, ale odpłatne.
Życzę Wszystkim zaglądającym miłego weekendu!!!
Jestem załamana wynikiem wyborów! Poza Polską tylko w USA i Kanadzie nie wygrał wyborów pan Trzaskowski. A p. Nawrocki wygrał wśród wyborców USA i Kanady. Pan Mentzen wygrał w Islandii i Kosowie, a p. Zandberg w Mongolii.
I wobec takich wyników jedno jest pewne - pozostanę tu gdzie jestem do końca swoich dni. No cóż -myślałam, że może jednak wrócę, ale okazuje się, że moja wiara w rozsądek rodaków jest objawem mojej naiwności. Cieszcie się rodacy, którzy głosowaliście na p.Nawrockiego - zapewne od dziś "ustawki" będą miały status wspaniałej gry towarzyskiej ewentualnie sportowej, a wspomagacze nastroju i wszelkie używki stracą status produktów szkodliwych dla zdrowia i zakazanych.
..........by jak najdłużej była taka pogoda jak dziś, czyli słońce, minimalny wiatr, 20 stopni ciepełka na termometrze, a odczuwalna temperatura to 22 stopnie. Ale wiadomo - marzenia się raczej nie spełniają.
Tak się prezentują ulice w mojej okolicy. Dziś bacznie przyglądałam się lipom i mam nadzieję, że już za kilka dni zakwitną. Jak widzicie samochody mieszkańców Berlina głównie stoją blisko miejsca zamieszkania swych właścicieli, którzy do pracy to jeżdżą głównie miejską komunikacją bo wszędzie, w całym mieście brak jest miejsc parkingowych a podziemne parkingi są cholernie drogie i zapewniam was, że każde miejsce jest na wagę złota, bo niestety brak jest w mieście miejsc parkingowych. Identycznie wyglądają tu wszystkie ulice, nieco łatwiej jest o miejsce do zaparkowania w weekendy, no ale wtedy z kolei jest problem ze znalezieniem miejsca do zaparkowania w okolicy terenów "wypoczynkowych". Jak widzicie chodniki nie są tu szerokie, bo część chodnika (ta tuż przy zaparkowanych samochodach) jest ścieżką rowerową - po drugiej stronie ulicy jest analogiczny układ.
W tym sezonie na oknie balkonowym będę miała raptem 2 pelargonie i rozmaryn. Mam nadzieję, że rozmaryn bez problemu uda mi się przetrzymać zimą w mieszkaniu na oknie - to wszak roślinka wieloletnia i lubi duuużo słońca, a tego dobra na moim balkonie nie brak.
A teraz pewnie Was zdziwię, bo jakoś tak zupełnie nagle, zachciało mi się coś "skoralikować" i jestem w trakcie robienia dla siebie zawieszki - lewe oko Horusa. Na razie wygląda tak:
Muszę jeszcze upleść jakiś "nośnik" i "uszko" by ową zawieszkę na nośniku zawiesić. Nawet szybko mi to poszło, choć przez kwadrans zastanawiałam się jak się "wykańczało" te zawieszki, no ale jakoś udało mi się przypomnieć jak to zrobić.
Oko Horusa związane jest z kulturą Egiptu. Jest symbolem boskiej mocy Horusa, który był władcą nieba. W starożytności wierzono, że Słońce i Księżyc to oczy boga , były zatem boskim spojrzeniem na świat. Lewe oko symbolizowało Księżyc a prawe Słońce.
Według wierzeń lewe oko Horusa miało moc uzdrawiania, przywracania sił witalnych , wspomagania przy leczeniu wszelakich dolegliwości. Ponadto miało moc odbijania złej energii. Osoby noszące amulet z odwzorowanym lewym okiem Horusa były więc mocno chronione.
Szkoda, że nie zdążyłam skończyć tej zawieszki, bo jutro mam wizytę w stomatologii i już dostaję lekkiego świra na myśl o czekających mnie torturach.
Poza tym wybieram się niedługo na kilka dni do Dziwnówka - mam tylko nadzieję, że nie zamarznę w Bałtyku. Miłego nowego tygodnia Wszystkim życzę !!!
Dobrze, że jechałam z córką, bo dojazd ode mnie jest nie metrem a szybką koleją miejską a na dodatek to jest po drodze przesiadka, ale od wyjścia z dworca do tego budynku jest może aż 50 kroków.
Calutka impreza oddania głosu trwała tak krótko, że omal mi oczęta nie wypadły z orbit ze zdumienia. Zaraz po wejściu prześwietlono mi torebkę co zajęło najwyżej całą minutę łącznie ze sprawdzeniem mojego paszportu , ledwie zdążyłam ją sobie zawiesić na ramieniu a już drugi mężczyzna podał mi przyrząd do pisania i kartę z nazwiskami kandydatów oraz wskazał wolną kabinę.
Nie ukrywam, zagłosowałam na p. Rafała Trzaskowskiego, bo Warszawa pod jego zarządem naprawdę zmieniła się szalenie na korzyść. Po prostu Warszawa się wyraźnie zeuropeizowała. I nie jest to tylko moje zdanie choć jestem rodowitą warszawianką i możecie mnie posądzać o stronniczość, ale wielu osób , które znają wiele stolic europejskich i często w nich bywają.
Pogoda to u mnie dziś zupełnie nie spacerowa, wiatr mało głowy człowiekowi nie urwie a na dodatek co jakiś czas przelatuje chmura deszczowa i strzepuje z siebie wodę.
Mam nadzieję, że pan Trzaskowski jednak wygra w pierwszej turze, czego nam, Polakom szczerze życzę!
..............którego na pewno nie zobaczycie gdy przyjedziecie tu na wycieczkę z jakimś Biurem Podróży. Ja miałam to szczęście, że poznawałam Berlin nie z biurem podróży a prywatnie w towarzystwie rodziny. Rodzinie stuknęło w ubiegłym roku 10 lat odkąd mieszkają w Berlinie, a przedtem mieszkali w Monachium.
A jest to Berlin który ja ogromnie lubię i często wolę pospacerować tymi ulicami niż alejkami Volks Parku, którymi sapiąc i rzężąc drepczą moi rówieśnicy łudząc się, że to dreptanie przedłuży im życie. A właśnie ostatnie badania wykazały, że to nie spacery wielokilometrowe poprawią wydajność starego organizmu (czyli takiego po 60-tym roku życia) ale ćwiczenia zmuszające mięśnie (wszystkie) do pracy.
No i owe mięśnie powinny mieć jakieś obciążenie, żeby zmusić je do pracy. Nie oznacza to wcale, że każdy emeryt ma ćwiczyć ze sztangą, wystarczą nieduże poręczne ciężarki ( takie maluteńkie sztangi, które się trzyma w dłoniach lub specjalne ciężarki, które owija się wokół nadgarstków. I całkiem dobrym ćwiczeniem jest super mini "rowerek" czyli urządzenie do pedałowania, na którym można spokojnie ćwiczyć w trakcie albo czytania książki albo oglądania TV. O tyle dobre, że jest rodzajem roweru stacjonarnego tyle tylko, że nie zajmuje tyle miejsca co rower stacjonarny no i jest sprzętem niedużym, przenośnym, posiada również regulację nacisku na pedały, żeby nam mięśnie pracowały.
U mnie wiosennie, +20 stopni, tylko chwilami jakieś porywy wiatru, a wiatr nawiewa chmury. I jak więcej "ponawiewa" to słońce się obrazi i "pójdzie" gdzie indziej świecić.
Wczoraj byłam na pobraniu krwi, bo tutejsza "rodzinna" całkiem trzeźwo zauważyła, że u niej jeszcze ani razu nie robiłam całościowych badań krwi - jeszcze mi nigdy nie pobrano jednorazowo tyle krwi- 6 strzykawek. Ciekawa jestem jakie będą wyniki. Ogólnie mam o tyle wygodnie z tą "rodzinną", że jej gabinet jest na tej samej ulicy, więc mogę nawet w kapciach do niej pójść. Poza tym zauważyła, że jako Hashimotka ze szczątkową ilością tarczycy (ostatnio miałam skraweczek swego jedynego już płata o grubości 1mm + guzek na nim) a moja poranna temperatura to 35,5, więc znów będę musiała wybrać się do enedokrynologicznej przychodni by obejrzeć jak się czuje ten guzek. Normalka - wszak życie nie jest romansem.
Miłej reszty tygodnia Wszystkim życzę!